Fragment książki

Cześć,
mam na imię Fred i jestem psem rasy maltańczyk.
Nie wiecie, co to za rasa? Mam białe futerko, a włosy, które pokrywają calutkie moje ciało,
rosną bardzo długie, ale oczywiście można je strzyc. Z tego białego buszu na łebku wyłaniają się czarne,
wesołe oczka i zamszowy, również czarny nosek. Mam też śmieszny ogonek, który potrafi wirować jak śmigło,
jeśli tylko jestem zadowolony. A zdarza się to często, bo na co dzień jestem
wesołym i skorym do zabawy pieskiem.
Jak widać, nie jestem zbyt duży, a można nawet powiedzieć, że całkiem
mały. Mam obecnie osiem tygodni i wyglądam jak mała, biała kulka śniegu.
Ale za to jestem waleczny i mam wielkie serce. Waleczny, bo dzielnie bronię
swojej rodziny, a moje serce, choć ukryte w niewielkim psim ciele, potrafi po
mieścić ogromną miłość do moich bliskich. Mówią, że jak każdy pies
posiadam gen obrońcy, cokolwiek by to znaczyło. Pewnie jesteście ciekawi, skąd się wziąłem?
Nie, nie z kapusty. Nie przyniósł mnie też bocian, tak dzieje się tylko w bajkach.
Urodziłem się w Jędrzejowie, małym miasteczku na południu Polski. Gdy
nieco podrosłem, musiałem opuścić rodzinny dom i udać się w nieznany świat.
Nie myślcie, że spakowałem tobołek i wyruszyłem przed siebie jak Koziołek
Matołek. To byłoby zbyt niebezpieczne.